środa, 29 maja 2013

szybki spis dań

Po sugestii Ani o możliwej niepamięci produkowanych w dietetycznych okolicznościach dań, dokonuję szybkiego rejestru bez podawania składników ani procesu produkcyjnego póki co:

1. kasza jaglana z botwinką i szparagami
2. makaron razowy z pesto jaglano-marchwiowym
3. ryż okrągły brązowy z młodą marchwią i szparagami
4. dorsz w liściach szpinaku i kaszy jaglanej z garnka
5. pieczone warzywa z ryżem okrągłym z garnka
6. ryż biały na zielono: z pieczonymi warzywami - kalarepką, cukinią, szparagami i natką pietruszki
7. jaglanka z syropem klonowym i masłem klarowanym
8. owsianka z cynamonem, czarnym sezamem i słonecznikiem
9. bułki według przepisu Liski, modyfikowane - zamiast kukurydzy marchewka, dorzucone nasiona czarnego sezamu i dyni

wtorek, 28 maja 2013

Nowe

Blanka jest na świecie od ponad dwóch miesięcy. Obecnie kręci się w wózku przy szumach suszarki i biciu serca dochodzących z głośników i ja żywię nadzieję, że jeszcze dośpi (spała 45minut, w czasie których zdążyłam zjeść, wejść na Internet, dogadać się z Anią co do wyjazdu do miasta, umyć głowę, ubrać się, włączyć pranie, przemyć umywalkę, zrobić herbatę laktacyjną, posprzątać ciuchy z podłogi w łazience), ona raczej żywi nadzieję, że drzemka skończona. Zobaczymy, czyja nadzieja matką głupich.
A propos herbaty laktacyjnej. Z okazji karmienia dziecięcia jako żywo alergicznego (choć raczej na olejki eteryczne i proszki, w co wierzę oby nie naiwnie) przeszłam na dietę - marzenie od lat. Ponieważ czasu i motywacji nigdy nie starczało, by ją wprowadzić, teraz - choć czasu jeszcze mniej - rozkoszuję się zdrowym jedzeniem z powodu tego małego motywatora. A gotuję wieczorami od 2 dni, bo niestety w ciągu dnia pobyt w kuchni ogranicza się do szybkiego wypicia szklanki wody. (W międzyczasie donoszę, że Blanki nadzieja tym razem matką głupich).

Właściwie można powiedzieć, że gotuję według pięciu przemian, choć na smaki nie bardzo zważam. Sezonowość uwzględniam, brak nabiału i kaszę jaglaną. Tę odkrywam w wielu odsłonach, łącznie z pesto jaglano-marchwiowym.
(Chyba jednak moja nadzieja matką głupich)

Mogę jeść ograniczoną liczbę warzyw, co nieco utrudnia sprawę - bo strączkowe odpadają z powodu możliwych wzdęć, podobnie kapuściane. I niestety, wszelkie świeże również... Więc nic surowego. To akurat w zgodzie z 5 przemianami, gdzie gotowanie się bardzo chwali, długie przetrzymywanie na gazie
(u nas niestety w tym wypadku indukcji). Czasu trzeba jednak mieć sporo... I nic na szybko przegryźć się nie da. No, niedobrze, choć zdrowo.
(Jednak moja nadzieja matką głupich, więc przepisy w kolejnym poście kiedyś.)



wtorek, 26 lutego 2013

LUTY MARZEC KWIECIEŃ

Aż dziw, że teraz, kiedy siedzę w domu, mniej mam czasu (ochoty?) na pisanie, niż wtedy, gdy pracowałam. To prawda, pochłonęły mnie prace domowe, przygotowania związane z nadchodzącym wielkimi krokami spotkaniem z naszą młodą (chwilowo młoda ma imię w zawieszeniu: do wyboru - Blanka, Hanna, Aniela. Blanka wciąż na prowadzeniu, ale dopuszczamy inne możliwości.). Czy to jednak jedyne wytłumaczenie braku pisania? A może to znak zbliżającego się pochłonięcia codziennością związaną z byciem z małą?
Miałam kilka myśli, którymi chciałam się podzielić ze sobą samą w tym blogu, ale jakoś ich nie zapisywałam. Zdaje się - jeśli dobrze odpamiętuję - dotyczyły dwóch spraw:
1. Specjalna pozycja ciężarnej w świecie.
2. Dziwactwa związane z produkowaniem gadżetów dziecięco-rodzicielskich.

Jako że nie mam nastroju na filozoficzne rozważania, zajmę się tylko punktem drugim.
Otóż:

- Dlaczego kupować nowo wyprodukowane rzeczy dla dzieci, jeśli w półkach, szafach i szufladach znajomych kryją się całe zastępy świetnych, upranych (im częściej prane, tym lepiej!), sprawdzonych ubrań? (dzięki naszym drogim znajomym mamy zapas ubranek na co najmniej trojaczki do 3 miesiąca życia); Dlaczego wydawać 30-50zł na ubranie, które w wersji używanej (kupionej w second handzie) kosztuje 2-6zł?

- Po co kupować dziecięcy proszek do prania, jeżeli są indyjskie orzechy piorące? (porównanie kosztów równie korzystne jak w punkcie wyżej)

- Dlaczego maleńkie skarpetki w rozmiarze może miesiąc-dwa życia posiadają na dole antypoślizg? (czyżby znak akceleracji rozwojowej??)

- Po co komu dżinsy w rozmiarze 56? (znalazłam odpowiedź - można stworzyć piękny prezent na Dzień Babci/Dziadka! - dżinsy w ramce)

- Dlaczego im bardziej ekskluzywny towar, tym więcej ma opakowań i tym bardziej śmierdzi chemicznymi dodatkami, których spranie zajmuje więcej niż 1 pranie?

- Dlaczego dominującymi na rynku dziecięcym (w szczególności niemowlęcym) kolorami są pastele?

- Czy małe dzieci używają śliniaczków?

- Skąd dążenie do stosowania mnóstwa kosmetyków do gładziutkiej, zdrowej niemowlęcej skóry?

Lista z pewnością będzie rozwijana. Im więcej spotkań z rynkiem dziecięcym, tym więcej zadziwienia.


poniedziałek, 7 stycznia 2013

zwolnienie lekarskie

Od 1. stycznia siedzę w domu. Dziwny to czas, choć najwyższy, biorąc pod uwagę mój stan i charakter pracy, którą wykonywałam do końca 2012.
Jednak ci, co uważają, że kobiety w ciąży naciągają system i siedzą na zwolnieniach ile Bóg da, są w głębokim błędzie, jeśli rozważyć mój przypadek. Dokładnie 1. stycznia rozchorowałam się na grypę - jakbym samej ciąży nie uznawała za wystarczający powód do odpuszczenia sobie w pracy... Choć świadomie uważam, że jest wystarczającym powodem, bo ostatnie 3 miesiące oczekiwania aż proszą o to, by skupić się na przygotowaniu życia do spotkania z nowym człowiekiem.

Blanka w tej grypie chyba nie ucierpiała. Sprawdzimy to jutro u lekarza. Na pewno dostała niezły trening fitness, podskakując przy każdym moim kaszlnięciu. Mam tylko nadzieję, że sauny jej nie urządziłam, leżąc w dwudniowej gorączce...

Plany na to zwolnienie wielkie:
- przygotowanie mentalne (tu: odpoczynek u rodziców nad morzem, spotkania z bratanicą i bratankiem, bratem i bratową, spotkania z kuzynkami bliższymi i dalszymi, rozmowy z moimi kochanymi Dziadkami, praca nad genogramem),
- przygotowanie materialne (stworzenie przestrzeni w komodzie, w sypialni, skompletowanie wyprawki, jeszcze raz skompletowanie wyprawki, bo to rzeczywiście spore wyzwanie dla nas, którzy z zakupami zawsze byliśmy na bakier...)
- przygotowanie do roli (techniki i zasady opiekuńcze, szkoła rodzenia, otwarcie na nowy proces towarzyszenia w stawaniu się, byciu, doświadczaniu)

A 3 miesiące wydają się czasem tak krótkim, że aż mnie dreszcz przechodzi. I boję się coraz częściej, czy Blanka szybciej na świat nie przyjdzie.. Dzisiaj miałam sny na temat wózków. Pierwszy, jaki oglądałam, wydawało się, że dość standardowy, kosztował... 7000! Może więc zajrzę, co w tym wątku słychać na gumtree, żeby trochę ochłonąć :).

wykonano przy ul. Słoneckiego rękami Anny Jarosz http://www.puzzlenpieces.blogspot.com/


poniedziałek, 12 listopada 2012

rośnie

Rośnie wiele.

1. Malec/ lub Malcowa - dowiemy się we wtorek, 20.11.2012.

2. Brzuch.

3. Napięcie pomiędzy.

4. Spokój w środku.

5. Trudności z jedzeniem (zawdzięczać je można ponownie dwóm barom z weekendowych wypadów na jedzenie: na Podwalu, z plackami, które były kwaśne! i na Kazimierzu, z vega burgerem, który był mokrym ohydztwem).

6. Gotowość uprzątnięcia szaf.

7. Potrzeba zobaczenia Maleństwa (podobno waży już ok. 350g!).

8. Potrzeba bycia z.

Ta ostatnia może najbardziej. To takie ważne, że jednak dwie osoby dają życie, nie jedna...